Maribor 2007
Dodane przez nitas dnia 11 marca 2009
Poniedziałek – introdukcja

Po 15 godzinach jazdy jesteśmy w Maribor nad ranem w poniedziałek 2 lipca. Do rozpoczęcia mistrzostw są jeszcze dwa dni, ale my jesteśmy na miejscu już, bo dwaj z nas (ja i Radek) biorą udział w kursie sędziowskim, który rozpoczyna się właśnie dziś o 9:00. Jest dopiero kilka minut po szóstej wiec wykończeni całonocną podróżą rzucamy się na łóżka, ale po dwóch godzinach i tak musimy zwlec się na dół, gdzie czeka na nas Bill Strömberg – Prezydent AIDA i jednocześnie główny trener sędziów. Chłopaki śpią, ale nas Bill szybko rozbudza. O dziwo, mimo że rzecz jest o nudnych regulaminach prowadzenie wykładu jest całkiem ciekawe. W przerwie na lunch spotykamy Krzyśka Leszczyńskiego, który jest tu jako opiekun ekipy niemieckiej. Witamy się z prawdziwa radością, ale za chwilę musimy wracać na zajęcia. I tak toczy się to przez dwa wyczerpujące dni, po których kurs się kończy, a we wtorek wieczorem odbywa się parada oficjalnie otwierająca mistrzostwa.

Nasza ekipa z Carlosem Coste /
Od lewej: Radek Gaca, ja, Carlos, Piotrek Bauza i Tomek Bryl
Zdjęcie z archiwum Tomka Bryla

Środa popołudnie - dynamika eliminacje. Przegrana szansa

Kiedy docieram na basen jest już po kilku biegach kwalifikacyjnych. W pierwszym Per Westin z Danii uzyskał równe 200 metrów! Jest też kilka innych imponujących wyników. Staram się jednak o tym nie myśleć. Znikam w pomieszczeniu dla przygotowujących się zawodników i próbuję się zrelaksować. Nie jest to łatwe. Nachodzą mnie czarne myśli - na pewno kontrakcje przyjdą szybko i nie będzie mi się chciało walczyć, wynurzę się po 100 metrach. Tak, na pewno dam ciała! Cholera, po co w ogóle tu przyjeżdżałem?! A jednak próbuję się opamiętać. Uspokój się! Nie można tak, włącz confirmation tape, myślę. Ale nie daje to wiele. W głowie wciąż mam wisielczy nastrój. Uspakajam się dopiero, kiedy przychodzi moja kolej. Siadam na brzegu basenu i całe zło odpływa. Znowu chce mi się walczyć. Będzie dobrze, myślę!

Koncentracja przed startem /
Autor zdjęcia: Piotrek Bauza

Kiedy zanurzam się w wodzie ogarnia mnie błogi spokój. Kontrakcje przychodzą późno, dopiero koło 75 metra. To dobrze, myślę, to dobrze. Dociągam do drugiego, a potem trzeciego nawrotu i płynę dalej. Jeszcze tylko kilka pociągnięć i wynurzam się na 159 metrze. Może trochę mną trzęsie, ale wszystko jest pod kontrolą. Procedura wynurzeniowa prawidłowa. Niestety widzę żółtą kartkę. Co się stało, pytam sędziującego mnie Jorga Jansena? Wynurzyłeś nogę poza 5 meter zone, mówi. Za chwile oglądam to na wideo Radka – nie ma o czym dyskutować. Sprawa jest oczywista. Szkoda, myślę. Ale w gruncie rzeczy, co za różnica? Z 159 metrami i tak nie wszedłbym do finałów, mówię sobie. Złość przychodzi dopiero po ogłoszeniu wyników - gdyby nie karne punkty mogłem być w finale B i zawalczyć o rekord Polski. Cholera, szkoda!

Ale zanim ogłoszą wyniki jest jeszcze kilka biegów. W jednym z nich dramat odbywa się po drugiej stronie basenu. Niemiec Martin Legat jest w ciężkim blackoucie, a asekuranci przez kilkadziesiąt sekund nie potrafią w żaden sposób mu pomoc. Martin leży w wodzie, a oni nie zdejmują mu nawet zacisku z nosa! Ratunek przychodzi dopiero ze strony zaalarmowanego sytuacją Krzyśka Leszczyńskiego, który rzuca się z pomocą do wody. Po dłuższym czasie Martin dochodzi do siebie, gorzej z komórką Krzyśka, która po wyłowieniu nadaje się tylko na śmietnik.

Tymczasem rozpoczyna się odliczanie do przedostatniego biegu eliminacji. Słyszymy „10, 5, 4, 3 seconds” i … nie ma ciągu dalszego. Nie ma Official Top, ani odliczania okna startowego! Stoimy zdezorientowani, ale mimo to wszyscy zawodnicy zanurzają się. Wszyscy … oprócz jednego. Carlos Coste na torze G zatrzymuje się tuż nad powierzchnią, wypuszcza cale napakowane powietrze i wraca na stanowisko. Nie wie, co się dzieje. Jednak wszyscy pozostali zawodnicy już płyną. Dziewczyna Carlosa nerwowo krzyczy - Startuj! Wenezuelczyk pakuje jeszcze raz i prawie pół minuty po czasie rusza do walki. Czy w takich okolicznościach zdoła zrobić choć 100 metrów? A jednak Carlos to prawdziwy fighter. Nie poddaje się, robi trzy długości basenu i nawrót, ale tu czeka go kolejna przeszkoda. Na sąsiednim torze fatalny blackout ma Nicolas Guerry ze Szwajcarii. Po około 160 metrach zamiast wynurzyć się opada na dno. Asekuranci nurkują i wyciągają go na powierzchnię, ale Nicolas nie odzyskuje przytomności. Upływają nerwowe sekundy. Szwajcar nie daje znaku życia. Wisi na linie oddzielającej jego tor od toru Carlosa. Do pomocy rzucają się ludzie stojący na brzegu basenu, wpadają do wody prawie wprost na właśnie przepływającego Carlosa. Na szczęście ten jakoś omija cale zamieszanie i wynurza się dopiero po 178 metrach. Respect! Tymczasem po zastosowaniu sztucznego oddychania Nicolas Guerry powoli dochodzi do siebie. Dziś to jego dzień klęski. Nikt nie przypuszcza nawet, że za dwa dni przyjdzie jego chwila chwały. Ale to będzie potem. Tymczasem nadchodzi ostatni bieg eliminacji dynamiki. Mamy tu same sławy: Stig, Alex, William Winram i … Chorwat Goran Čolak, który ku naszemu zaskoczeniu złożył najwyższą deklaracje - 165 metrów. Coś sprawia, że podchodzę do Radka i pytam : Jak myślisz, u Gorana będziemy mieli blackoucik? Po 3 minutach okazuje się, że intuicja mnie nie zawiodła. Ambitny Serb przepływa ponad 190 metrów, ale po wynurzeniu jego głowa wraca bezwiednie do wody. Asekuranci ruszają do akcji. Mamy kolejne DSQ, których w tych zwodach było już naprawdę sporo. Wkrótce pojawiają się oficjalne wyniki. Carlos o jeden metr przegrywa z ósmym na liście Christianem Maldame. Składa protest, bo oznacza to, że jest poza wielkim finałem, a przecież jego start został zakłócony z winy organizatora (potem dowiadujemy się, ze przyczyną była awaria systemu nagłaśniającego). Piętnaście minut później sędziowie ogłaszają werdykt : protest jest rozpatrzony pozytywnie. Carlos wystartuje razem z finalistami B, jednak jego rezultat zostanie zaliczony do pierwszej ósemki (a raczej teraz już dziewiątki). Oznacza to, że walczy o miejsca 1-9 i wciąż może stanąć na podium.

Czwartek rano - statyka eliminacje. Chwile grozy

Prawie na samym początku startuje Radek, który swoim zwyczajem złożył deklarację równą 1 min. Asekuruję go i nastawiam się na czas w okolicach 6 minut, ale tym razem Radkowi chyba po prostu brakuje motywacji. Kończy już po 5:19 z takim zapasem, że z pewnością mógłby pociągnąć jeszcze ze 30 albo i więcej sekund. Sześć minut chyba było w zasięgu. Szkoda, ale może uda się na kolejnych zawodach.

Tymczasem startują kolejni zawodnicy. Wreszcie przychodzi pora na Tomka. Z dotychczasowych rezultatów wynika, że jeśli tylko Tomek „zrobi swoje”, to będzie dobrze. Rozpoczyna się odliczanie, Tomek zanurza się. Mija pierwsze kilkadziesiąt sekund i nagle widzimy sznureczek bąbelków unoszących się z jego ust. Najpierw jest ich trochę, potem coraz więcej. Zaniepokojony Radek, który pełni rolę asekuranta szturcha go w ramię. Tomek odpowiada i po chwili strumień bąbli ustaje. Potem dostajemy od Tomka potwierdzenie tego, co obaj podejrzewamy – miał packing blackout tak jak Tom Sietas dwa lata temu w Renens. Na kilkadziesiąt sekund stracił kontakt z rzeczywistością, do której przywróciło go dopiero pytanie zadane przez Radka. Mimo pozbycia się litra, a może i więcej powietrza Tomek dociąga do 7:02. Wstaje i wtedy przeżywamy chwile grozy. Chwieje się, jego głowa niebezpiecznie chodzi na boki, ręce wykonują nieskoordynowane ruchy! Jednak Tomkowi jakoś udaje się opanować niesforny organizm, wykonuje procedurę powierzchniową i po trzydziestu sekundach niepewności z ulgą widzimy białą kartkę w ręce Ute Geßmann. Hurra! Z tym wynikiem Tomek ma wielkie szanse na finał A.

Wreszcie rozpoczyna się ostatni heat statyki. Na ostatnim stanowisku Timo Kinnunen, którego od kilku dni obserwuję z pewnym zdziwieniem. Pamiętam go z Extremalla na Mazurach, teraz wydaje mi się … trzy razy grubszy. Ma brzuszek jakby był w ciąży! I to ma być freediver? W eliminacjach do dynamiki popłynął tylko 125 metrów, ale dynamika nigdy nie należała do jego mocnych stron. Za to w statyce to jeden z najlepszych zawodników na świecie, może wiec jemu te kilogramy sadła nie szkodzą? A jednak za chwile dzieje się coś, co zdaje się potwierdzać moje wątpliwości – Timo po 7:15 kończy z potężną sambą i nie radzi sobie z procedurą powierzchniową. Wielki faworyt jest out, a nasz Tomek bezapelacyjnie mieści się w finałowej ósemce. Waha się nieco przy składaniu deklaracji na jutro, a wreszcie decyduje - 7:02, co okazuje się najwyższą deklaracją ze wszystkich.

Czwartek wieczór - dynamika finał. Dramat w kilku aktach

Finał dynamiki /
Autor zdjęcia: Tomek Bryl

Najpierw starują kobiety. Na torze B wielka faworytka – Natalia Molchanova. Jednak czy jest w formie, zastanawiam się. W eliminacjach popłynęła tylko 156 metrów. To nie zapowiada wielkiego wyniku w finale. Z drugiej strony może po prostu płynęła tylko tyle ile musiała, żeby wejść do ósemki najlepszych? Zresztą nie ma się nad czym zastanawiać, za chwilę wszystko będzie wiadome. Dziewczyny ruszają. Oprócz Molchanowej jest m.in. Norweżka Elisabeth Kristofersson, dwie Czeszki, Chorwatka Klara Fabrio. Kristofersson przepływa fantastyczne 174 metry i zajmuje 2 miejsce, ale oczy wszystkich zwrócone są na Natalię. Ta w miarę szybko pokonuje pierwsze 50 metrów, po czym zwalnia. Spokojnie przemierza kolejne długości basenu. Kiedy zbliża się do 200 metra wszyscy wstają z miejsc. Podpływa do ściany i … robi nawrot! Tu był ustanowiony przez nią samą rekord świata, a ona płynie dalej! Zgromadzeni widzowie, zawodnicy i trenerzy biją brawo. Natalia wynurza się po kolejnych 5 metrach i ze stoickim spokojem wykonuje procedurę powierzchniową. Biała kartka w ręce Billa Strömberga potwierdza to, do czego nikt nie ma najmniejszej wątpliwości. Nowy rekord Świata kobiet od dziś wynosi 205 metrów! Owacjom nie ma końca. Natalia rules! Ale to nie wszystkie emocje związane z tym finałem. W czasie kiedy Rosjanka jeszcze czeka na werdykt sędziego, na torze H dzieje się coś niesamowitego. Płynie na nim Czeszka Alena Zabloudilova. Ta nikomu nieznana zawodniczka po zrobieniu nawrotu na 150 metrze mija 170, 180, 190 metr i wciąż płynie!!! Przecieram oczy ze zdumienia, tak daleko nie dotarła jeszcze żadna kobieta, poza Molchanową! Wreszcie Czeszka zatrzymuje się po 196 metrach. Niestety nie jest w stanie utrzymać się na powierzchni o własnych silach. Szkoda. Mógłby to być fantastyczny rekord narodowy i srebro na mistrzostwach. Ale przed tą zawodniczką jest z pewnością jeszcze wielka przyszłość. Ma dopiero 25 lat, o 19 mniej niż jej utytułowana rywalka, a jej potencjał wydaje się ogromny.

Wreszcie czas na finał mężczyzn. Na pierwszych dwóch torach płyną Alex i Stig. Dalej Henning Larsen. To pomiędzy nimi powinna rozegrać się batalia o tytuł mistrza. Ale na drugim końcu basenu jest jeszcze Per Westin, który wczoraj popłynął 200 metrów, a tuż obok niego William Winram (193 m – rekord Kanady w kwalifikacjach). Ci dwaj również mogą włączyć się do walki. Jednak Per Westin wkrótce po starcie przeżywa kryzys i kończy po zaledwie 100 metrach. Pozostali walczą dalej. Najwięcej emocji przysparza obserwowanie prawej strony basenu. Do dwóchsetnego metra łeb w łeb dopływają Stig i Alex. Jak na komendę robią nawrót, po którym Rosjanin zaczyna nieznacznie wyprzedzać Duńczyka. Płyną jeszcze 10 metrów, jeszcze 3 i Alex wynurza się. Stig, jak później przyznaje w wywiadzie, wykorzystuje swoje położenie nieco z tylu za Rosjaninem. Obserwuje go kątem oka i kiedy widzi, że ten kończy swój bieg, przepływa jeszcze 3 metry, które pieczętują jego zwycięstwo. Wynurza się nie ryzykując więcej. Będzie mistrzem świata? To jeszcze nie takie pewne, bo do 200 metra właśnie zbliża się Henning Larsen i robi nawrót. Czyżby zdołał popłynąć dalej niż Alex lub Stig?! Jednak nie, pokonuje jeszcze tylko 7 metrów i kończy swój bieg. Tu jednak zaczyna się dramat. Po wynurzeniu Duńczyk ma ewidentną sambę. Jego głowa opada i podnosi się w konwulsjach. Mimo to Henning wykonuje procedurę powierzchniową i dochodzi do siebie bez pomocy z zewnątrz. Świeżo po szkoleniu u Billa Strömberga wiem co o tym myśleć. Spazmatycznie opadająca i podnosząca się głowa to post blackout mechanical movements. Stan świadczący o tym, ze Henning miał powtarzający się blackout, co oznaczać może tylko jedno - DSQ. Z niepokojem patrzę na sędzinę. Nie chciałbym być teraz na jej miejscu. W końcu nie jestem w stu procentach pewny swojej diagnozy, a ona werdykt musi wydać w ciągu minuty. Werdykt, który ma zaważyć o brązowym medalu. Sędzina długo nie może podjąć decyzji. Wreszcie widać, że z niepewnością w oczach pokazuje białą kartkę. Jedni klaszczą, inni buczeniem wyrażają swoją dezaprobatę. Werdykt jest kontrowersyjny. Biegnę do Radka i mówię : post blackout jak ta lala! Radek, który nagrywał wynurzenie Duńczyka na wideo nie jest tego wcale taki pewny. Przeglądamy wideo raz po razie, ale niewiele jesteśmy mądrzejsi. Zbliżenie na twarz Duńczyka niestety zostało zrobione trochę zbyt późno i kluczowego momentu nie widać wyraźnie. Nachodzą mnie wątpliwości. Może jednak sędzina miała racje? Tymczasem emocje związane z tym biegiem wcale się nie kończą. Po ogłoszeniu wyników William Winram, który w czasie całego tego zamieszania przepłynął 203 metry (kolejny rekord Kanady!) i jest na czwartej pozycji, składa protest w sprawie Henninga. Jeśli zostanie przyjęty tj. jeśli Henning zostanie zdyskwalifikowany wówczas to William zamiast niego znajdzie się na 3 miejscu. Upływają długie, nerwowe minuty. Sędziowie powinni obradować ale zamiast tego snują się po całym basenie. Czemu nie biorą się do roboty?!

W oczekiwaniu na werdykt /
Autor zdjęcia: Tomek Bryl

Wreszcie po prawie pół godzinie sprawa wyjaśnia się - dwóch organizatorów taszczy ze sobą telewizor. To na nim sędziowie będą oglądać wideo z wynurzenia Henninga. Czekamy, czekamy, czekamy. Po upływającym czasie widać jak trudny problem do rozwiązania ma komisja. Wreszcie Bill Strömberg z marsową miną wychodzi z pokoju sędziów, podchodzi do tablicy wyników, bez słowa skreśla nazwisko Henninga Larsena i ręcznie wpisuje obok trzy złowieszcze literki - DSQ. Po czym zwracając się do niego mówi – jeśli się nie zgadzasz możesz złożyć protest na protest. Co ty na to? Henning się nie poddaje i składa swój protest. Sędziowie razem z nim wracają do sali obrad. Jest juz 21:30. Dawno temu miał rozpocząć się Event Cometee czyli rutynowa odprawa dla zawodników. Musimy jednak dalej czekać. W końcu Bill ponownie pojawia się przy tablicy wyników i obok literek DSQ dopisuje jeszcze trzy - PBM. Post Blackout Movements domyślamy się natychmiast. A wiec nic już się nie zmieni. Brązowym medalistą zostaje William Winram z Kanady. Henning Larsen z tego boju wróci do domu na tarczy.

Piątek rano - finał statyki. Tomek Bryl wicemistrzem !!!

O 10: 45 w piątek rozpoczyna się finał statyki kobiet. Zajmuję stanowisko na trybunach tuż nad zone D, w której startuje Natalia Molchanowa. Na prawo od niej, w strefie E przygotowuje się była rekordzistka świata w statyce Szwedka Lotta Ericsson. Lotta występu w dynamice nie może zaliczyć do udanych. O włos przegrała wejście do finału A. Miała taki sam wynik (150 metrów) jak dwie inne zawodniczki, ale zamiast siódmego lub ósmego miejsca zajęła dopiero dziewiąte ze względu na niższą deklarację. W finale B nie miała już motywacji do walki i poddała się po zaledwie 113 metrach. Teraz na pewno będzie chciała się zrehabilitować. Po 5 minutach od rozpoczęcia finału statyki widać, że tak właśnie będzie. Leży w prawie całkowitym bezruchu. Nie widać jeszcze kontrakcji, gdy tymczasem Natalia zaczyna się wyraźnie przeciągać, zmienia pozycję. Czyżby Lotta mogła z nią wygrać??? W międzyczasie odpadają kolejne zawodniczki. Po 6 minutach zostają już tylko one dwie. Natalia wyraźnie walczy z kontrakcjami ale jednak to Lotta poddaje się pierwsza. Podnosi się po osiągnięciu 6:49 co jest nowym rekordem Szwecji. Bijemy brawo. Tymczasem Rosjanka ciągnie dalej i nie zamierza poprzestać na „zwykłych” 7 minutach. Mija 7:30 (jej własny rekord świata) i wynurza się dopiero gdy stopery pokazują ni mniej, ni więcej tylko równe osiem minut!!! Procedurę powierzchniowa wykonuje bez najmniejszych problemów. Nie widać ani śladu samby. Nowy rekord świata staje się faktem. Znów rozlegają się brawa, okrzyki. Owacja trwa dobre kilka minut.

Ale zbliża się godzina 11:00. Już za chwilę rozpocznie się to, na co my, Polacy czekamy z największą niecierpliwością – finał mężczyzn. Na pierwszym stanowisku pojawia się nasz Tomek Bryl. Znów jestem na trybunach, dobre 3 metry nad taflą basenu, dokładnie nad strefą A, gdzie stacjonuje Tomek. W ręku trzymam kamerę, będę nią filmował całą próbę. Na prawo od Tomka Peter Boivie, który w eliminacjach wynikiem 7:02 ustanowił rekord Szwecji, dalej Japończyk Ryuzo Shinomiya, Herbert Nitsch, Stig Severinsen, Szwajcar Nicolas Guerry, ten sam, który dwa dni temu zaliczył ciężki blackout w eliminacjach dynamiki, Słoweniec Aleš Seliškar i Antero Joki broniący honoru Finlandii po blamażu Timo Kinnunena. Słyszymy Official Top i show się zaczyna. Tomek leży bez najmniejszego drgnienia. Gdy mija piąta minuta ze zdumieniem widzę, że wynurza się główny kandydat do złota, wczorajszy bezapelacyjny zwycięzca dynamiki, Stig Severinsen! Płyną kolejne minuty. Tomek zaczyna walkę z kontrakcjami, ale widać, że cały czas kontroluje sytuację. Wreszcie nadchodzi 7 minuta, która okazuje się chwilą prawdy. Nagle wokół zaczyna się ruch. Widzę jak jeden po drugim wynurzają się kolejni zawodnicy. Muszę cały czas trzymać wycelowaną w Tomka kamerę, nie mogę wiec odwrócić się swobodnie w prawo by skontrolować sytuację. Kątem oka dostrzegam jednak niebieską postać stojącego Herberta. A wiec on też już skończył, a Tomek wciąż trwa! Po 7:10 wiem jedno – nie został już prawie nikt poza Tomkiem!!! Wreszcie i on podnosi głowę, wstaje i bez najmniejszych oznak niedotlenienia, w kilka sekund kończy surface protocol. Wiem, że tu nie można mieć cienia wątpliwości - ta próba musi być zaliczona. Wraz z Piotrkiem wyjemy z radości. Nie jestem tego na 100 procent pewien, ale czuję, że Tomek musi być w pierwszej trojce. Wyłączam kamerę i pędzę na dół. Za chwilę dociera do nas nieoficjalna wiadomość od prowadzącego konferansjerkę Sebastiana Naslunda – Tomek jest wicemistrzem świata!!! Kilka minut potem na ścianie pojawia się oficjalne potwierdzenie. Wyniki są zaskakujące - pierwszy jest Nicolas Guerry, drugi oczywiście Tomek, a trzeci Peter Boivie. Wielkie sławy zostały poza podium! Dopiero na czwartej pozycji plasuje się niedawny rekordzista świata w statyce Herbert Nitsch. Krzyczę, skaczę z radości, a za chwilę wysyłam serię SMS'ów do freediverów z Polski. Dziś mamy polski dzień na mistrzostwach, a ten dzień jeszcze się nie skończył.

Nowy rekord Polski /
Autor zdjęcia: Piotrek Bauza

Piątek po południu – eliminacje do bez płetw. Rutyna

Tym razem eliminacje nie robią na mnie wielkiego wrażenia. To już trzeci dzień zawodów, zaczynam wiec przyjmować wszystko z narastającą obojętnością. Przyzwyczajam się do tego, że w eliminacjach gwiazdy nie dają z siebie wszystkiego, nie ma więc co liczyć na wielkie wyniki. Najciekawsze wydają się balckouty, których i tym razem nie brakuje. Jest jednak niespodziewana odmiana - Glenn Garret z USA. Glenn mający 59 (!) lat jest najstarszym uczestnikiem mistrzostw. Mimo swojego wieku robi 114 metrów płynąc (uwaga !!!) na plecach i to bez zacisku na nos!!! Jak on to robi??? Ja jednak w czasie nurkowania Glenna jestem na drugim końcu basenu gdzie obserwuję wczorajszą wielką przegraną – Czeszkę Alenę Zabloudiluvą. Ta drobniutka dziewczyna bez najmniejszego wysiłku przepływa 117 metrów i pewnie plasuje się w jutrzejszym finale. Czy następnego dnia znów pogoni Molchanową?

Wreszcie nadchodzi wyczekiwana godzina 19:40. To czas startu Piotrka Bauzy. Jak przy próbie Tomka przypada mi rola kamerzysty. Piotrek kończy spokojnie po 125 metrach. Jesteśmy na niego trochę źli, że nie zrobił ostatniego nawrotu. To dałoby gwarancję startu w finałach, a tak czekają nas jeszcze chwile niepewności. Na szczęście ostatecznie wszystko kończy się dobrze. Piotrek jest na 14 pozycji i jutro wystartuje w finale B. Kiedy przychodzi czas na złożenie deklaracji Piotrek proponuje 125 metrów. Napadamy na niego jak jeden mąż. Nie ma mowy, krzyczymy! Jutro musisz pociągnąć dalej! Jak zadeklarujesz 125 to znowu nie zrobisz nawrotu! Zadeklaruj 130 albo i więcej! Nie zgodzimy się na mniej niż 126 metrów! Zrezygnowany Piotrek zgadza się na ten kompromis. 126 zostaje metrów zadeklarowane.

Sobota – finał bez płetw. Ostatni akord

Na pół godziny przed głównymi finałami odbywa się fiał B mężczyzn z udziałem Piotrka. Jak poprzednio ja zajmuję się „kamerowaniem” z poziomu trybun. Piotrek płynie bardzo spokojnie, równie spokojnie wynurza się na 135 metrze. Robię zbliżenie i widzę, że nie ma u niego żadnych objawów niedotlenienia. Żadnej samby, drżączki nic z tych rzeczy. Niewątpliwie ma w sobie jeszcze co najmniej pięć metrów więcej. Robi kilka oddechów, ściąga zacisk z nosa i … nagle serce podchodzi mi do gardła! Zamiast zdjąć okularki Piotek zaczyna pokazywać okejkę. Jasna cholera! Z brzegu Radek „in low voice”  krzyczy „Okularki! Zdejmij okularki!” Piotrek dostrzega swój błąd i naprawia go. Ściąga gogle, ponawia znak OK i wypowiada formułkę. Z wielkimi obawami czekam na werdykt. Wydaje mi się, że widzę białą kartkę, ale widzę też, że Piotrek wciąż wisi na linie zwrócony w stronę sędziego. Z miejsca gdzie stoję nie słychać czy, a jeśli tak to o czym ewentualnie dyskutują. Zamykam więc kamerę i gnam na dół. Zanim dotrę do Radka Piotrek jest już na brzegu. Na szczęście wszystko w porządku. To rzeczywiście była biała kartka. Sędzia musiał chyba uznać, że skoro nie cały sprzęt twarzowy został zdjęty, to procedura jeszcze nie została rozpoczęta i błędu nie było. Nie jesteśmy jednak do końca pewni tej interpretacji. Obiecuję sobie zadać w tej sprawie pytanie Billowi. Ale to już po mistrzostwach. Można to przecież zrobić mailem.

Finał kobiet to kolejny popis Terminatora - Molchanowej, która ustanawia jeszcze jeden rekord świata wynikiem 149 metrów. To już chyba dla nikogo nie jest zaskoczeniem. Ja jednak z wielką uwagą obserwuję płynącą tuż obok Natalii Alenę Zabloudilovą. Tym razem nie popełnia ona błędu sprzed dwóch dni. Nie próbuje dogonić Rosjanki i zatrzymuje się po „zaledwie” 133 metrach. Warto pamiętać o tym, że te 133 metry to o dwa więcej od poprzedniego rekordu świata, i że jest to odległość, której nie osiągnęła żadna inna kobieta poza Natalią! Możemy być pewni, że o Alenie będzie jeszcze bardzo głośno i kiedy ktoś wreszcie zdetronizuje Molchanową, to stawiam, że będzie to właśnie Alena. A może się to stać prędzej niż ktokolwiek przypuszcza.

Finał A mężczyzn podnosi wszystkim poziom adrenaliny. Stig we wspaniałymn stylu zostawia wszystkich rywali daleko w tyle i przepływając 186 metrów odzyskuje rekord świata stracony dwa lata temu na rzecz Toma Sietasa. Również ten bieg obfituje w dramatyczne wydarzenia. Płynący na pierwszym torze William Winram pokonuje ponad 160 metrów, ale po wynurzeniu ma gigantyczną sambę i kończy w ramionach asekurantów. Ten gość ma jednak w sobie coś takiego, że każdemu potrafi dopiec. Dwa dni wcześniej protestem doprowadził do dyskwalifikacji Henninga Laresena, a dziś ... składa protest przeciwko Stigowi! Po obejrzeniu wideo, które nagrywali jego znajomi Amerykanie dochodzi do wniosku, że Stig złapał się liny przed wynurzeniem. To oznaczałoby 10 punktów karnych, co i tak nie odebrałoby Stigowi złota, ale unieważniłoby rekord. Po dłuższych komplikacjach protest ostatecznie zostaje oddalony i rekord (pod warunkiem negatywnego wyniku kontroli antydopingowej) zachowuje ważność.

I tak mistrzostwa się kończą. Pozostaje jeszcze tylko najprzyjemniejsza dla nas część : dekoracja medalistów, w tym naszego Worldchampion Freediver - Tomka Bryla, wspólna kolacja, zdjęcia z Japończykiem przebranym w strój słynnego Japońca dostającego hyperventilation blackout na Big Blue (tak, tak, był taki na tych mistrzostwach!), pożegnanie z Krzyśkiem Leszczyńskim i 14 godzin jazdy do domu.

Tomek z Japońcem /
Autor zdjęcia: Piotrek Bauza

Tomek "Nitas" Nitka