Test pianki Nabaiji
Dodane przez nitas dnia 07 marca 2012
Jakiś czas temu freediverzy odkryli to, co dawno wiedzieli triathloniści i wyczynowi pływacy, a mianowicie, że nawet do pływania w basenie warto jest ubrać się w coś, co poprawi komfort cieplny i/lub ułatwi prześlizgiwanie się przez wodę, czyli zmniejszy opory hydrodynamiczne.

Od wielu już lat pływacy używali tak zwanych skór pływackich. Pierwsze z nich nazywane były skórami rekina ze względu na zmniejszającą turbulencje przepływającej wody fakturę zewnętrznej powłoki, wzorowaną właśnie na skórze prawdziwego żarłacza. W kolejnych latach pojawiały się coraz to nowe modele skór, o coraz doskonalszych właściwościach hydrodynamicznych (i niebotycznych cenach w Polsce dobrze przekraczających tysiąc złotych), a rekordy świata i narodowe padały jeden za drugim jak muchy, głównie nie za sprawą większych umiejętności sportowców, a właśnie dzięki coraz lepszym właściwościom skór. Skłoniło to wreszcie FINA (Międzynarodowa Federacja Pływacka) do wprowadzenia od początku 2010 roku zakazu ich używania na sankcjonowanych przez nią zawodach (a więc praktycznie na wszystkich liczących się z Igrzyskami Olimpijskimi włącznie). Nic dziwnego, że wkrótce potem skóry pojawiły się na wyprzedażach, a ich ceny spadły często dziesięciokrotnie (a nawet więcej). W ten sposób nagle stały się one dostępne również dla nas, pozbawionych sponsorów nurków bezdechowych. Zaczęliśmy więc masowo je kupować i używać, bo przy tym samym wysiłku i w tym samym czasie pozwalają one pokonać większy dystans, a (przynajmniej jak na razie) we freedivingu wciąż są one dozwolone.

Skóry mają jednak jedną wadę istotną z naszego punktu widzenia – nie grzeją. Są doskonałe do jednorazowego występu na zawodach, ale dłuższe przebywanie w nich w wodzie np. na treningu, na którym (inaczej niż pływacy) nie poruszamy się non stop, ale co chwila robimy dłuższe przerwy na odpoczynek i wentylację, prowadzi prędzej czy później do wychłodzenia. Stąd na treningi (a często również do występów na zawodach) freediverzy chętniej używają cienkich pianek neoprenowych. Jak na razie największym uznaniem i popularnością wśród nich cieszą się wyroby nowozelandzkiej firmy ORCA. Pierwotnie projektowane były dla triathlonistów tak, by zapewnić im zarówno komfort cieplny, jak i doskonałe właściwości hydrodynamiczne. Kilka lat temu zaczęli używać ich również freediverzy, a po jakimś czasie w ofercie pojawiły się nawet modele dedykowane specjalnie dla nich. Orki jednak też mają jedną wadę: są drogie. Najtańszy model kosztuje ok. 800 złotych, a topowy „Free” to wydatek rzędu dwóch tysięcy złotych (a doliczyć trzeba jeszcze koszty transportu). Do niedawna wydawało się jednak, że trudno będzie wydać mniej.

Alternatywa – pianka Nabaiji

Na szczęście ostatnio pojawiła się, i to również na naszym, polskim rynku niedroga (350zł), a naprawdę godna polecenia alternatywa. Mam na myśli piankę produkowaną przez jedną z marek Decathlonu – Nabaiji. Marka ta może być Wam znana, bo w każdym sklepie Decathlonu można kupić produkowane przez nią kąpielówki i inne stroje pływackie.





Pianka na stronie internetowej http://www.decathlon.com.pl/PL/kombinezon-p-ywacki-outdoor-157944583/# ma mało ekscytującą nazwę „KOMBINEZON OUTDOOR SZARO/ZIEL.” Również opis przeznaczenia: dla mężczyzn trenujących pływanie na basenie lub w otwartych akwenach, w wodzie o temp. ponad 17° nie musi wzbudzić ciekawości nurków. A jednak jej cechy okazują się naprawdę bardzo interesujące właśnie z punktu widzenia freedivera.

W gruncie rzeczy nie jestem pewien czy należy ją nazywać pianką. Okazuje się bowiem, że pianki neoprenowej jest w niej stosukowo mało. W kombinezonie widocznym na zdjęciu powyżej tylko czarne panele wykonane są z neoprenu (o grubości 1,5mm i 1,8mm). Kolor zielony i szary, to panele wykonane z materiału o nazwie anti freezing (jak sama nazwa wskazuje i jak pisze producent „do walki z zimnem”), który neoprenem nie jest. Na oryginalnym zdjęciu producenta nie tak łatwo odróżnić jest kolor czarny od szarego, więc poniżej zamieszczam fotki zrobione przeze mnie po odwróceniu „pianki” na lewą stronę. Od środka wszystkie panele materiałowe są zielone i od razu widać, że tylko ca. połowa (a może nawet mniej) powierzchni kombinezonu to neopren.


Izolacja cieplna
Jak w związku z tym przedstawiają się jego właściwości termiczne? Nie ma się co oszukiwać, nie są one tak dobre (bo nie mogą być), jak kombinezonów w 100% neoprenowych. Materiał (nawet jeśli nosi dumną nazwę anti freezing) nie jest tak dobrym izolatorem ciepła jak spieniona, zawierająca bąbelki powietrza guma. Warto jednak zauważyć, że znajduje się on w miejscach, które są mniej istotne z punktu widzenia utraty ciepła. Na brzuchu, pośladkach i pod pachami mamy neopren. Per saldo sprawia to, że termicznie kombinezon doskonale spisuje się na typowym treningu dynamiki, kiedy przerywamy pływanie tylko po to, by przeprowadzić w miarę krótką wentylację i za chwilę płyniemy dalej. Gorzej, gdy zamiast samemu pływać np. zajmujemy się drugą osobą, udzielamy jej rad, korygujemy błędy i w rezultacie dłuższy czas pozostajemy we względnym bezruchu. Mi w takiej sytuacji zaczęło być trochę zimno (choć być może wpływ na to miał też fakt, że testowany przeze nie egzemplarz był nieco dla mnie za duży i zwłaszcza w górnej części tułowia oraz na rękach miał wyraźne luzy z pewnością pogarszające właściwości izolacyjne).

Doskonale dobrana wyporność

Jednak każdy kij ma dwa końce. To, co termicznie może nie jest rewelacją okazuje się doskonałe z innego punktu widzenia. Chodzi o wyporność, a zwłaszcza wyporność nogawek, która z racji niewielkiej ilości użytego neoprenu jest minimalna. Jest to niezwykle istotne zwłaszcza przy dynamice bez płetw. U większości nurków gołe nogi są lekko tonące, ale pełne pokrycie ich nawet cienkim neoprenem sprawia, że uzyskują pływalność dodatnią, uciekają do góry, a utrzymanie hydrodynamicznie optymalnej, idealnie poziomej sylwetki staje się trudne, o ile nie niemożliwe. W przypadku kombinezonu Nabaiji dzięki temu, że na dużej powierzchni zamiast neoprenu użyto materiału o około zerowej pływalności sprawa wygląda inaczej. Jest tak jak być powinno: nogi nie wypływają ku powierzchni lecz trzymają poziom.
Wydaje się też, że pianka powinna dobrze sprawdzić się w nurkowaniach w głąb, zwłaszcza w stałym balaście bez płetw, gdzie mała ilość neoprenu, a co za tym idzie niewielkie zmiany pływalności związane ze zmianą głębokości będą jej bardzo mocną stroną. Jednak myślę, że takie nurkowania powinny odbywać się w naprawdę ciepłym morzu (np. Egipt latem)
Jak w życiu mamy więc coś za coś. Coś tracimy, ale coś innego zyskujemy

W tym miejscu należy uczciwie wspomnieć, że z materiałem anti freeze chwilowo związany jest mały problem. W egzemplarzach pochodzących z partii pianek, która przypłynęła z Tajlandii do Europy na początku bieżącego roku pojawiają się czasem drobne uszkodzenia śliskiego zewnętrznego pokrycia, które delikatnie złuszcza się w najbardziej narażonych na rozciąganie miejscach (np. na kolanach). Zdaniem technologów z Nabaiji stanowi to wyłącznie problem estetyczny ale mimo to w kolejnej partii (która ma dotrzeć na Stary Kontynent w kwietniu) zastosowano już inne pokrycie, które ma być wolne od tej wady. Nabywcy pianek, w których ww. problem się pojawi mogą jednak spać spokojnie. Sprzedawcą jest Decathlon, który na swoje produkty daje dwuletnią gwarancję, więc jeśli w tym czasie zauważycie jakiekolwiek uszkodzenia, to możecie zgłosić się do sklepu i poprosić o wymianę na nowy egzemplarz.

Dobra elastyczność
Pianka po wciśnięciu się w nią (co o ile prawidłowo dobraliśmy rozmiar zajmuje krótką chwilę, ale inaczej być nie może, jeśli ma ściśle przylegać do ciała) okazuje się bardzo dobrze układać i zapewnia pełną swobodę ruchów.

Hydrodynamika
Kolejna sprawa godna uznania to właściwości hydrodynamiczne. Neopren od strony zewnętrznej to oczywiście opływowy smoohtskin, natomiast materiał (wspomniany anti freezing) z zewnątrz pokryty jest warstwą niezwykle gładkiego „czegoś” co doskonale prześlizguje się przez wodę. Za to w miejscach odpowiedzialnych za nadawanie nurkowi napędu (tj. pod pachami i na powierzchniach rąk leżących po stronie tułowia) mamy szorstki, „łapiący” wodę nylon. Efekt końcowy jest taki, że wydajność rąk jest wysoka, a jednocześnie uzyskujemy „poślizg” porównywalny, o ile nie lepszy niż w skórach pływackich. Dla przykładu podam, że na 25 metrach w dynamice bez płetw uzyskiwałem w Nabaiji czasy takie same (a czasem lepsze) jak w skórze startowej Blueseventy, a o 2-3 sekundy krótsze niż w samych kąpielówkach. A więc zaliczamy kolejny duży plus na koncie Nabaiji.

Jak kupić to cudo?
Mamy więc fajny i niedrogi produkt, po który chciałoby się popędzić natychmiast do najbliższego Decathlonu. Niestety sprawa zakupu nie jest taka prosta. Pianka jest wprawdzie w ofercie na stronie internetowej, ale dopiero zaczyna pojawiać się w sklepach. Na razie jest dostępna np. w Decathlon Warszawa Okęcie. Jak kupić ją jeśli mieszka się na drugim końcu Polski? Można to zrobić zwracając się do dowolnego pracownika tego sklepu sieci Decathlon, w którym chcielibyśmy zamówiony towar opłacić i odebrać. Pianka przyjedzie w przeciągu 10 dni. W razie problemów można też zwrócić się do jednego z managerów firmy - Sebastiana Szcześniaka (namiary na niego są podane na końcu artykułu).

Jak dobrać właściwy rozmiar?
Decydując się na powyższe rozwiązanie zwracam jednak uwagę, na jedną niezwykle istotną rzecz. Nie mając pianki w ręku i nie mogąc jej przymierzyć trudno jest wybrać odpowiedni rozmiar. Pianka oferowana jest w wielkościach 38 (S), 40 (M), 42 i 44 (L) i 46 (XL). Dokonując wyboru chciałoby się kierować rozmiarówką podaną na stronach Decathlonu http://www.adequatsize.com/PL/html/070629-PL-taillant-etape1bis-h.htm , która (nie wiedzieć czemu ignorując kwestię wzrostu) przelicza podane w centymetrach wymiary zainteresowanej osoby na odpowiedni numer ale … okazuje się, że przynajmniej w odniesieniu tego konkretnego wyrobu jest ona zawodna.
By zobrazować problem podam, że zgodnie z wytycznymi Decathlonu powinien na mnie pasować numer 42 lub 44. Tymczasem nawet rozmiar 40 okazał się dla mnie za duży (tj. zbyt obszerny, bo długość wydaje się być OK)! Z kolei jeden z moich kursantów, który wg. rozmiarówki powinien używać numeru 44 lub 46 wbił się w nr 42. Moja rada jest więc taka, by wybierać piankę o jeden - dwa numery mniejszą niż wskazywałaby tabela rozmiarów Decathlonu..

W tym miejscu przestrzegam osoby, które muszą wszystko same osobiście sprawdzić przed przyjęciem procedury, która może im wpaść do głowy i wydawać się słuszna: zamiast patrzeć w niepewną rozmiarówkę pójdę do najbliższego Decahlonu, przymierzę kilka cienkich pianek o podobnej budowie (tzw. pajacyk), jak nasz kombinezon i będę wiedział, który rozmiar jest dla mnie dobry. Niestety niewiele to da, bo wygląda na to, w przypadku Nabaiji sprawy mają się inaczej niż dla pozostałych marek. Ja przed złożeniem zamówienia tak właśnie zrobiłem: przymierzałem 2/3 milimetrowy Tribord. Rozmiar 42 wydawał się OK., a 40 był jakby lekko za ciasny. W związku z tym numeru 38 nawet nie próbowałem zakładać i poprosiłem o pianki nr 40 i 42 do wyboru. Tymczasem w przypadku Nabaiji oba okazały się za duże i wszystko wskazuje na to, że właśnie 38 byłby dla mnie optymalny.

Mając powyższe na uwadze, nawet bez możliwości przymierzenia pianki, będziemy w stanie wybrać dla siebie dobrze pasujący rozmiar i za stosunkowo niewielkie pieniądze otrzymamy bardzo atrakcyjny wyrób, który podniesie komfort cieplny na długich, basenowych sesjach dynamiki, a jednocześnie przyczyni się do poprawy osiągów. Szkoda tylko, że przynajmniej jak na razie pianka produkowana jest wyłącznie w wersji dla mężczyzn  Poniżej wymieńmy jeszcze raz jej najważniejsze zalety i wady.

Zalety:
 Dobra hydrodynamika
 Niewielka pływalność nogawek (istotne zwłaszcza w przypadku DNF)
 Niewielka ogólna pływalność (istotne w przypadku CNF)
 Dobra elastyczność
 Bardzo dobra relacja jakości do ceny

Wady:
 Nie najlepsza izolacja termiczna
 Trudności z rozmiarówką



PS.

Od ukazania się tego tekstu minęło trochę czasu i nastąpiły pewne, korzystne zmiany.
Po pierwsze cena pianki spadła i obecnie (luty 2013) wynosi 299,99zł.
Po drugie jest już dostępny model damski. Poza krojem, od męskiego odpowiednika różni się kolorem (zamiast seledynka, mamy róż). Patrz poniżej.