Nawigacja

Facebook

Losowa Fotka

Aktualnie online

· Go¶ci online: 1

· U¿ytkowników online: 0

· £±cznie u¿ytkowników: 16
· Najnowszy u¿ytkownik: maro

Krwawe Motha 4. Widły

Widły

Przez dziesięciolecia w Motha wiało nudą. Nie działo się nic. Ostatni raz miejscowe wydarzenia zelektryzowały okolicę dobre piętnaście lat temu.

WÅ‚aÅ›nie wtedy, pewnego czerwcowego dnia Matt Malone dotarÅ‚ do roboty nie wytrzeźwiawszy jeszcze po nocnym przepiciu. Na swoim stanowisku pracy tj. przy widÅ‚ach w chlewni Johna Waltera stawiÅ‚ siÄ™, lekko siÄ™ zataczajÄ…c dobre dwie godziny po czasie. ByÅ‚ to już kolejny taki przypadek, wiÄ™c trudno siÄ™ dziwić, że nawet stary John straciÅ‚ swÄ… powszechnie znanÄ…, anielskÄ… cierpliwość. Ze zÅ‚oÅ›ciÄ… kazaÅ‚ mu zabierać siÄ™ i nie wracać nigdy wiÄ™cej. Malone nie przejÄ…Å‚ siÄ™ tym specjalnie – zdążyÅ‚ siÄ™ już przyzwyczaić do zwolnieÅ„ z pracy w trybie nagÅ‚ym. ByÅ‚a to kolejna robota, którÄ… straciÅ‚ z dnia na dzieÅ„. W chlewni przepracowaÅ‚ aż pięć ostatnich miesiÄ™cy, co jak na niego byÅ‚o osiÄ…gniÄ™ciem wybitnym. Tak wiÄ™c po krótkiej utarczce sÅ‚ownej z Johnem Walterem, chwiejnym krokiem odmaszerowaÅ‚ wraz ze swoim narzÄ™dziem pracy na ramieniu. ZabraÅ‚ je nie wiedzieć czemu, na co jego byÅ‚y już pryncypaÅ‚ machnÄ…Å‚ tylko rÄ™kÄ…. „Nie bÄ™dÄ™ siÄ™ teraz użeraÅ‚ z tym ochlapusem o jedne stare widÅ‚y” pomyÅ›laÅ‚ z rezygnacjÄ…. Matt znany byÅ‚ z porywczego charakteru, który ujawniaÅ‚ siÄ™ zwÅ‚aszcza wtedy, gdy byÅ‚ po kielichu. Dlatego, skoro już uznaÅ‚, że z jakiegoÅ› powodu nie może siÄ™ rozstać ze swym trójzÄ™bnym orężem, to bezpieczniej byÅ‚o poczekać na jego odzyskanie do momentu, gdy caÅ‚kiem wytrzeźwieje. ZanosiÅ‚o siÄ™ na to, że ten moment nie nadejdzie rychÅ‚o, bo wracajÄ…c z chlewni Matt tradycyjne zajrzaÅ‚ do baru „SÅ‚oneczny Patrol”, w którym przez trzy kolejne godziny topiÅ‚ smutki w towarzystwie butelki Burbona. ChÄ™tnie zostaÅ‚by tam dużo dÅ‚użej, najlepiej aż do zamkniÄ™cia baru późnym wieczorem, co byÅ‚o jego utartym zwyczajem. Jednak dopiero minęło poÅ‚udnie, wiÄ™c dwaj jego niezawodni kumple od kieliszka – Luke i Don nie mogli dotrzeć jeszcze na miejsce. Każdy z nich tkwiÅ‚ w swojej robocie i Matt musiaÅ‚by na nich poczekać jeszcze Å‚adnych kilka godzin, gdy tymczasem zaczÄ…Å‚ krążyć myÅ›lami wokół swej wciąż apetycznej małżonki. SprawiÅ‚o to pojawienie siÄ™ w barze Nicky’ego Wada, które przywoÅ‚aÅ‚o wspomnienia. Matt i Madeline pobrali siÄ™ blisko dwadzieÅ›cia lat temu. DziÅ› z wielkiej miÅ‚oÅ›ci jakÄ… przed Å›lubem paÅ‚ali do siebie zostaÅ‚o niewiele. Powodów, oprócz samego upÅ‚ywu czasu byÅ‚o sporo, a sÅ‚abość Matta do wysokoprocentowych trunków, która narastaÅ‚a z wiekiem, dodatkowo siÄ™ do tego przyczyniaÅ‚a. A jednak mimo, iż od lat każde z nich chadzaÅ‚o swoimi Å›cieżkami, to wciąż tkwili w formalnym zwiÄ…zku, jakby nie majÄ…c dość siÅ‚y i determinacji by zakoÅ„czyć tÄ™ upadajÄ…cÄ… relacjÄ™. JakiÅ› wpÅ‚yw na to zapewne miaÅ‚ fakt, że od czasu do czasu Matt zdawaÅ‚ siÄ™ wciąż pożądać swojej żony. Madeline staraÅ‚a siÄ™ dbać o siebie i mimo swych nieco ponad czterdziestu lat zachowaÅ‚a na tyle atrakcyjny wyglÄ…d, że mogÅ‚a podobać siÄ™ nawet znacznie mÅ‚odszym od siebie mężczyznom. MiaÅ‚a bujne, kobiece ksztaÅ‚ty, które lubiÅ‚a eksponować przy każdej nadarzajÄ…cej siÄ™ okazji. W dawnych latach nie raz siedzÄ…c w barze u boku Matta byÅ‚a obiektem bezczelnego zapuszczania żurawia w jej zawsze gÅ‚Ä™boki, Å›miaÅ‚o odsÅ‚aniajÄ…cy obfity biust dekolt. Czynili to mniej lub bardziej podpici klienci „SÅ‚onecznego Patrolu”, tymczasem jej zdawaÅ‚o siÄ™ to sprawiać podszytÄ… nutÄ… perwersji przyjemność. JeÅ›li nawet czasem zwracaÅ‚a natarczywemu obserwatorowi uwagÄ™, to obsztorcowujÄ…c go jednoczeÅ›nie jakby puszczaÅ‚a do niego oko dajÄ…c do zrozumienia, że tak naprawdÄ™ ten rodzaj zainteresowania jest jej caÅ‚kiem miÅ‚y. Do furii potrafiÅ‚o to rozjuszyć Matta i w zasadzie prawie każdego wieczora pomiÄ™dzy nim, a adoratorami Madeline dochodziÅ‚o do utarczek sÅ‚ownych. WiÄ™kszość z nich koÅ„czyÅ‚a siÄ™ przynajmniej przepychankami, ale kilkanaÅ›cie razy doszÅ‚o nawet do bójek na pięści. W ich konsekwencji Matt dwukrotnie wylÄ…dowaÅ‚ na posterunku Policji. Jednak mimo porywczoÅ›ci jakÄ… objawiaÅ‚ wobec zalotników Madeline, na niÄ… samÄ… nigdy nie podniósÅ‚ rÄ™ki. OgraniczaÅ‚ siÄ™ tylko do rzucania wyzwisk pod jej adresem. Jednak te wszystkie dziwki, kurwy i ladacznice, które kierowaÅ‚ w jej stronÄ™ w poÅ‚Ä…czeniu ze Å›wiadomoÅ›ciÄ…, że pożądajÄ… jej inni mężczyźni zdawaÅ‚a siÄ™ rozgrzewać jego wÅ‚asne libido. Noce nastÄ™pujÄ…ce po zakoÅ„czonych awanturami wieczorach w „SÅ‚onecznym Patrolu” należaÅ‚y do najgorÄ™tszych. To niestety byÅ‚o już przeszÅ‚oÅ›ciÄ….

Jednak wÅ‚aÅ›nie tego feralnego dnia wspomnienia z minionych lat powróciÅ‚y, gdy barze pojawiÅ‚ siÄ™ Nicky - jeden z najbardziej bezczelnych absztyfikantów Madeleine. Kilka lat wczeÅ›niej pewnej dÅ‚ugiej, letniej soboty ten typek nie tylko wyjÄ…tkowo nachalnie pochylaÅ‚ siÄ™ nad jej dekoltem ale w pewnym momencie po prostu bezwstydnie wsadziÅ‚ swojÄ… Å‚apÄ™ pod jej przykrótkÄ… sukienkÄ™. Tego byÅ‚o już stanowczo za wiele. Po bójce, która skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ zmiażdżonym nosem, naderwanym uchem i wstrzÄ…Å›nieniem mózgu u przeciwnika Matt spÄ™dziÅ‚ noc w areszcie policyjnym. DziÅ› nieoczekiwane pojawienie siÄ™ Nicky’ego przywoÅ‚aÅ‚o tamte wspomnienia i kuszÄ…cy obraz ksztaÅ‚tów małżonki. ObudziÅ‚o to zapomniane pożądanie i wygnaÅ‚o Matta z baru. Ponownie zarzuciÅ‚ widÅ‚y na ramiÄ™ i ruszyÅ‚ w kierunku domu krokiem jeszcze bardziej chwiejnym niż wtedy, gdy opuszczaÅ‚ chlewniÄ™. Kiedy wreszcie znalazÅ‚ siÄ™ pod drzwiami dochodziÅ‚a trzecia po poÅ‚udniu. ByÅ‚o to zdecydowanie wczeÅ›niej, niż jego normalna pora powrotu. Nawet jeÅ›li jakimÅ› cudem nie zahaczyÅ‚ o „SÅ‚oneczny Patrol” i prosto z roboty trafiÅ‚ do domu, to nigdy nie byÅ‚o go na miejscu przed godzinÄ… szóstÄ… wieczorem.

Tym razem znalazÅ‚ siÄ™ wiÄ™c u celu dobrze przed czasem. WchodzÄ…c na teren posesji z zadowoleniem zauważyÅ‚, że samochód Madeleine stoi na swoim miejscu. A wiÄ™c ona sama musiaÅ‚a być w domu. NacisnÄ…Å‚ klamkÄ™, ale drzwi nie ustÄ…piÅ‚y. „Dziwne” pomyÅ›laÅ‚by zapewne gdyby jego gÅ‚owy w caÅ‚oÅ›ci nie wypeÅ‚niaÅ‚ dobrze mu znany, a odbierajÄ…cy zdolność kojarzenia faktów szum alkoholowego odurzenia. Zamiast wiÄ™c zastanawiać siÄ™ dlaczego Madeline zamknęła zamek, mimo iż nigdy nie robiÅ‚a tego za biaÅ‚ego dnia, dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ staÅ‚ tÄ™po wpatrujÄ…c siÄ™ w zamkniÄ™te drzwi. Wreszcie zaczÄ…Å‚ grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu klucza. ZnalazÅ‚szy go po kilku próbach zdoÅ‚aÅ‚ wepchnąć go do wÅ‚aÅ›ciwej dziurki i przekrÄ™cić. „Maddie!” zabekotaÅ‚ od progu, ale nikt mu nie odpowiedziaÅ‚. RozejrzaÅ‚ siÄ™ po living roomie, kuchni i korytarzu ale mimo, iż Å›wiat nieco wirowaÅ‚ mu w gÅ‚owie utrudniajÄ…c ocenÄ™ sytuacji, to jednak i dla niego nie ulegaÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci, że nigdzie tam jej nie byÅ‚o. „CzyżbyÅ› wyszÅ‚a do tej larwy Louise? WÅ‚aÅ›nie dziÅ›? DziÅ›, kiedy mam na ciebie takÄ… ochotÄ™?!” pomyÅ›laÅ‚. Jednak po chwili jego uszu dobiegÅ‚ zduszony jÄ™k. „Och, tak, tak, taaak!” To niewÄ…tpliwie byÅ‚ gÅ‚os Madeleine. NastawiÅ‚ ostrzej sÅ‚uch i wtedy dotarÅ‚y do niego inne, regularnie powtarzajÄ…ce siÄ™, jakże charakterystyczne odgÅ‚osy ich trzeszczÄ…cego łóżka małżeÅ„skiego. Nie kojarzÄ…c jeszcze do koÅ„ca, co te dźwiÄ™ki oznaczajÄ… podszedÅ‚ do zignorowanych wczeÅ›niej drzwi od sypialni. ByÅ‚y lekko uchylone. PopchnÄ…Å‚ je delikatnie lewÄ… rÄ™kÄ…, w prawej bowiem wciąż Å›ciskaÅ‚ drzewce wideÅ‚ Johna Waltera. Maddie ubrana byÅ‚a wyÅ‚Ä…cznie w jej ulubionÄ… czerwonÄ… spódnicÄ™, która tym razem zadarta byÅ‚a do góry odsÅ‚aniajÄ…c jej posÄ…gowe uda. Wsparta na Å‚okciach i kolanach wypinaÅ‚a swój ksztaÅ‚tny zadek w stronÄ™ drzwi. Twarz wciÅ›niÄ™ta byÅ‚a w poduszkÄ™, a jej peÅ‚ne piersi regularnie falowaÅ‚y w rytm, który nadawaÅ‚ Mick – przyjezdny wynajmujÄ…cy od dwóch miesiÄ™cy pokój u sÄ…siadów z naprzeciwka. KlÄ™czaÅ‚ na lewej nodze odwrócony tyÅ‚em do drzwi. DrugÄ… nogÄ™ oparÅ‚ obok prawego boku Maddie jednoczeÅ›nie pakujÄ…c swój instrument w jej wypiÄ™ty tyÅ‚ek. Mimo, że Matt nie widziaÅ‚ jego twarzy nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci, że to wÅ‚aÅ›nie on. Charakterystyczny, pokrywajÄ…cy prawie caÅ‚e plecy tatuaż przedstawiajÄ…cy diabolicznego ogiera kopulujÄ…cego z dÅ‚ugowÅ‚osÄ… nimfÄ… nie pozostawiaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci. Matt w zdumieniu trawiÅ‚ ten widok starajÄ…c siÄ™ swym zatrutym alkoholem umysÅ‚em zrozumieć, co wÅ‚aÅ›ciwie on oznacza. Tymczasem nieÅ›wiadoma jego obecnoÅ›ci para w szybkim tempie zbliżaÅ‚a siÄ™ do szczytu swych uniesieÅ„. Wreszcie Matt pojÄ…Å‚ sens toczÄ…cej siÄ™ przed nim sceny. Przez chwilÄ™ obserwowaÅ‚ jÄ… bez emocji, aż wreszcie poczuÅ‚ gniew. Od dawna podejrzewaÅ‚, że żona nie jest mu wierna ale nigdy wczeÅ›niej nie udaÅ‚o mu siÄ™ zyskać pewnoÅ›ci. Nawet niespecjalnie staraÅ‚ siÄ™ jÄ… zdobyć, bo w gruncie rzeczy na ogół Madleine byÅ‚a mu obojÄ™tna. Jednak nie dziÅ›! O nie! DziÅ› pragnÄ…Å‚ jej, jak kiedyÅ›. ZmÄ…cony alkoholem umysÅ‚ przekrÄ™caÅ‚ rzeczywistość i podpowiadaÅ‚ mu, że to dla niej rzuciÅ‚ dziÅ› robotÄ™. PoÅ›wiÄ™ciÅ‚ siÄ™ dla niej, by jÄ… zaspokoić, a ona … tak mu siÄ™ odwdziÄ™czaÅ‚a! Przed oczami stanęły mu sceny z dzieciÅ„stwa, gdy Bob - jego ojciec okÅ‚adaÅ‚ matkÄ™ drzewcem od grabi niewyraźnie beÅ‚koczÄ…c „Masz kurwo! Å»eby ci do gÅ‚owy nie przyszÅ‚o puÅ›cić siÄ™ z Gregorym!”. Gregory byÅ‚ zapewne bogu ducha winnym sÄ…siadem, który rzucaÅ‚ tylko czasem tÄ™skne spojrzenie ku zgrabnej pani Malone. Jednak ojciec wiedziaÅ‚ swoje. WedÅ‚ug niego każda kobieta byÅ‚a dziwkÄ…, której należaÅ‚o trzepać skórÄ™ najlepiej ciężkim narzÄ™dziem. Te sceny powtarzaÅ‚y siÄ™ zawsze, gdy pociÄ…gnÄ…Å‚ zbyt wiele whisky, a wiÄ™c nie rzadziej niż w każdÄ… sobotÄ™. Jeszcze jako dziecko Matt obiecywaÅ‚ sobie, że nigdy nie postÄ…pi tak ze swojÄ… żonÄ…. I o dziwo, mimo iż w stosunku do mężczyzn byÅ‚ porywczy nawet bardziej od swego ojca, to sÅ‚owa dotrzymaÅ‚. Aż do dziÅ›. Podniecenie, jakie towarzyszyÅ‚o mu od wyjÅ›cia ze „SÅ‚onecznego Patrolu” nagle ustÄ…piÅ‚o miejsca narastajÄ…cej wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci. „Jednak ojciec miaÅ‚ racjÄ™” pomyÅ›laÅ‚. UniósÅ‚ widÅ‚y i zrobiÅ‚ dwa kroki w stronÄ™ łóżka. ZawahaÅ‚ siÄ™ jeszcze chwilÄ™. CzekaÅ‚ na moment, gdy para zbliży siÄ™ do kulminacji i na uÅ‚amek sekundy wczeÅ›niej, mruczÄ…c „O, niedoczekanie…” zadaÅ‚ pierwszy cios. CelowaÅ‚ prosto w najgorÄ™tsze miejsce, gdzie ciaÅ‚o Micka wnikaÅ‚o w ciaÅ‚o Madeleine. Cios wymierzony byÅ‚ precyzyjnie tak, by widÅ‚y nie zatrzymaÅ‚y siÄ™ na miednicy mężczyzny. Åšrodkowy i dolny zÄ…b trafiÅ‚y wprawdzie w próżniÄ™, ale górny przebiÅ‚ siÄ™ przez krocze Micka i dotarÅ‚ aż do waginy. Kochankowie bÄ™dÄ…c już prawie u celu zamiast krzyku rozkoszy wydali z siebie przeraźliwy, podwójny skowyt bólu. Wciąż milczÄ…cy Matt wyszarpaÅ‚ widÅ‚y i uderzyÅ‚ ponownie, tym razem wyżej, w plecy Micka, który usiÅ‚owaÅ‚ wyprostować siÄ™ na kolanach. Åšrodkowy zÄ…b trafiÅ‚ prosto w uniesione kopyto przedniej nogi wytatuowanego ogiera. ZgruchotaÅ‚ 12 krÄ…g przerywajÄ…c rdzeÅ„ i paraliżujÄ…c Micka od pasa w dół. Jego cielsko bezwÅ‚adnie osunęło siÄ™ na szamoczÄ…cÄ… siÄ™ pod nim Madeleine przygważdżajÄ…c jÄ… do łóżka. Mick byÅ‚ wielkim chÅ‚opem, mierzyÅ‚ blisko sześć i pół stopy i wzrostu ważyÅ‚ ponad dwieÅ›cie pięćdziesiÄ…t funtów. RozpÅ‚aszczona na brzuchu Madeleine nie miaÅ‚a żadnych szans by wydostać siÄ™ spod niego. Tymczasem Matt kontynuowaÅ‚ dzieÅ‚o zniszczenia. Ponownie wyrwaÅ‚ swój oręż z ofiary i przesuwaÅ‚ siÄ™ dalej w stronÄ™ wezgÅ‚owia. UniósÅ‚ zakrwawione narzÄ™dzie i zatrzymaÅ‚ na chwilÄ™ jakby zastanawiajÄ…c siÄ™, gdzie uderzyć tym razem. Madeleine wyÅ‚a w niebogÅ‚osy. Wreszcie zdoÅ‚aÅ‚a odwrócić gÅ‚owÄ™ w stronÄ™, gdzie staÅ‚ jej oprawca i ze zdumieniem rozpoznaÅ‚a w nim swego męża. GÅ‚os zamarÅ‚ jej w gardle. „Matt, Matt, to ty?!! Nie rób tego! To nie moja wina! To on, on …. on mnie zgwaÅ‚ciÅ‚!” wyszeptaÅ‚a. Nie powiedziaÅ‚a już nic wiÄ™cej, bo trzecim ciosem Å›rodkowy zÄ…b wideÅ‚ przebiÅ‚ jej jÄ™zyk, zmiażdżyÅ‚ rdzeÅ„ przedÅ‚użony i wyszedÅ‚ po potylicznej stronie gÅ‚owy. Drugi zÄ…b rozciÄ…Å‚ tÄ™tnicÄ™ szyjnÄ…, podczas gdy trzeci chybiÅ‚ celu wzniecajÄ…c tylko chmurÄ™ pierza z rozerwanej poduszki. Matt dziaÅ‚aÅ‚ teraz metodycznie, jak maszyna. Kolejne precyzyjnie wymierzone razy zamieniaÅ‚y twarz kobiety w krwawÄ… miazgÄ™. Wokół wirowaÅ‚y setki biaÅ‚ych kÅ‚aków. Jednak żadne z uderzeÅ„ nie siÄ™gnęło mężczyzny. Jego gÅ‚owa opadÅ‚a o dobre pięć cali na prawo od gÅ‚owy Madeleine w pozycji zwróconej w jej stronÄ™. Matt byÅ‚ na tyle uważny, by nie robić mu wiÄ™cej krzywdy. DziÄ™ki temu Mick mógÅ‚ caÅ‚y czas ze szczegółami Å›ledzić postÄ™pujÄ…cÄ… jatkÄ™. Krew kochanki tryskaÅ‚a na jego twarz stopniowo przykrywajÄ…c jÄ… brunatnym, gÄ™stniejÄ…cym kożuchem. ZalepiaÅ‚a nos i oczy. BezwÅ‚adny, niezdolny do wykonania żadnego ruchu Mick tylko cicho kwiliÅ‚ krztuszÄ…c siÄ™ od czasu do czasu.

Tego dnia Madeleine byÅ‚a umówiona z Louise - mieszkajÄ…cÄ… dwa domy dalej przyjaciółkÄ…, która od dawna przekonywaÅ‚a jÄ… by wreszcie daÅ‚a sobie spokój z Mattem. W ramach stosowanej przez niÄ… terapii regularnie wyciÄ…gaÅ‚a jÄ… do baru „U Richi’ego”. ZnajdowaÅ‚ siÄ™ on dokÅ‚adnie po przeciwnej stronie miasteczka w stosunku do „SÅ‚onecznego Patrolu”, co gwarantowaÅ‚o, że Matt nigdy doÅ„ nie dotrze. DziÄ™ki temu obie damy mogÅ‚y bez ryzyka zajmować siÄ™ flirtowaniem z interesujÄ…cymi mężczyznami, jakich zawsze można byÅ‚o znaleźć w tym miejscu. To wÅ‚aÅ›nie tu trzy tygodnie wczeÅ›niej Maddie nawiÄ…zaÅ‚a bliższÄ… znajomość z Mickiem. Aż dziw, że nie staÅ‚o siÄ™ to wczeÅ›niej, bo zamieszkiwaÅ‚ on przecież ledwie sto jardów od niej.

Louise wkroczyÅ‚a do domu Maddie i Matta jak zwykle dziarskim krokiem. Nawet nie pukaÅ‚a do uchylonych drzwi. Rozejrzawszy siÄ™ po living roomie i kuchni, zawoÅ‚aÅ‚a dwukrotnie „Maddie!” by wreszcie dyskretnie zajrzeć do sypialni. Najpierw w jej oczom ukazaÅ‚ siÄ™ siedzÄ…cy w bezruchu Matt. ZaskoczyÅ‚o jÄ… to, bo o tej porze powinien byÅ‚ przecież tkwić w „SÅ‚onecznym Patrolu”. Nie zdążyÅ‚a jednak zastanowić siÄ™, jak wybrnąć z problemu, który w kontekÅ›cie wycieczki do „U Richi’ego” sprawiaÅ‚a jego obecność, bo kiedy uniosÅ‚a wzrok zamarÅ‚a. MałżeÅ„skie Å‚oże Malone’ów byÅ‚o utopione w krwi spÅ‚ywajÄ…cej ze szczÄ…tków, które jeszcze niedawno byÅ‚y zapewne caÅ‚kiem niebrzydkÄ… kobietÄ…. WskazywaÅ‚y na to zgrabne, starannie ogolone nogi, wystajÄ…ce spod resztek spódnicy. JednoczeÅ›nie stanowiÅ‚y one jedyny nienaruszony fragment ciaÅ‚a. Na zaczynajÄ…cej siÄ™ powyżej ud krwawej brei spoczywaÅ‚o goÅ‚e cielsko jakiegoÅ› olbrzyma, którym od czasu, do czasu wstrzÄ…saÅ‚y spazmatyczne drgawki wskazujÄ…ce na to, że życie jeszcze nie do koÅ„ca uleciaÅ‚o z jego wÅ‚aÅ›ciciela. Matt wpatrywaÅ‚ siÄ™ w ten obraz nieobecnym wzrokiem siedzÄ…c na pamiÄ™tajÄ…cym jeszcze czasy konfederacji fotelu, rodzinnej pamiÄ…tce po pradziadku. W prawej rÄ™ce trzymaÅ‚ drzewce wideÅ‚ wbitych potężnÄ… siÅ‚Ä… w deski podÅ‚ogi tuż obok jego stóp. Wokół zatopionych w drewnie ostrzy zgromadziÅ‚a siÄ™ spÅ‚ywajÄ…ca z nich brunatna, zgÄ™stniaÅ‚a krew. Louise najpierw zamarÅ‚a w bezruchu, zaniemówiÅ‚a, by wreszcie wydać z siebie krzyk przerażenia i wypaść na zewnÄ…trz. NieÅ›wiadoma tego, co robi biegÅ‚a ulicÄ… jak szalona. Wreszcie coÅ›, instynkt, zrzÄ…dzenie losu, zawiodÅ‚o jÄ… przed budkÄ™ telefonicznÄ…, przy której zatrzymaÅ‚a siÄ™. Tu nie przeanalizowany wczeÅ›niej, ale utrwalony w pamiÄ™ci obraz zaczÄ…Å‚ wracać, a do niej zaczęło docierać, że te zmasakrowane zwÅ‚oki ubrane w doskonale znanÄ… jej czerwonÄ… spódnicÄ™ musiaÅ‚y należeć do Madeleine. Trzy razy mylÄ…c siÄ™, w koÅ„cu z trudem wykrÄ™ciÅ‚a wÅ‚aÅ›ciwy numer i Å‚amiÄ…cym siÄ™ gÅ‚osem wezwaÅ‚a PolicjÄ™.

Funkcjonariusze zastali Matta dokÅ‚adnie w tej pozycji, w jakiej zostawiÅ‚a go Louise. Nie drgnÄ…Å‚ nawet kiedy sierżant Vasquez celujÄ…c doÅ„ ze sÅ‚użbowego colta ryknÄ…Å‚ „Nie ruszaj siÄ™!”. Bez oporu pozwoliÅ‚ zakuć siÄ™ w kajdanki i zaprowadzić do samochodu policyjnego, a później do aresztu. Ani razu nie odezwaÅ‚ siÄ™ sam, ani nie odpowiedziaÅ‚ na żadne pytanie.

Motha żyło zabójstwem przez wiele kolejnych tygodni. Mieszkańcy dyskutowali o nim w domach, na spacerach, w pracy, w barach, dosłownie wszędzie. Zastanawiano się nad tym jak długo Madeleine zdradzała Matta, jak odkrył on zdradę i czemu na narzędzie zbrodni wybrał właśnie widły. Powstawały setki teorii i naprędce kleconych interpretacji. Analizowano postać przyjezdnego Micka, o którym mało kto wiedział cokolwiek, a który mimo upływu krwi, uszkodzonej wątroby i konieczności usunięcia jednej nerki zdołał jednak przeżyć. Jedni współczuli mu, a inni podkpiwali z niego i losu, jaki pośrednio sam sobie zgotował. Miał zostać sparaliżowany do końca życia, a gdyby nawet jakimś cudem kiedyś przywrócono mu władzę w dolnej połowie ciała, to jego przyrządzik, którym tak ochoczo poczynał sobie w tamto czerwcowe popołudnie, na zawsze miał pozostać bezużyteczny. Każdego dnia pojawiały się nowe szczegóły kreowane przez co bardziej twórczych miejscowych plotkarzy. Według nich już wkrótce miało okazać się, że Matt był mordercą nie tylko swojej żony, ale i pół tuzina innych kobiet dla odmiany zatłuczonych kilofem lub posiekanych tasakiem do mięsa. Szok jaki towarzyszył tej sprawie szedł o lepsze z chorobliwym zainteresowaniem, które udzieliło się wszystkim bez wyjątku obywatelom lokalnej społeczności. W Motha wreszcie działo się coś.

Kiedy rozgorączkowanie zaczęło nieznacznie opadać, nadeszła druga fala emocji związana z procesem, który rozpoczął się równo dwa miesiące po zabójstwie. Prokurator William Both dostrzegł szansę na odnotowanie kolejnego sukcesu na swej ścieżce zawodowej w postaci łatwego do uzyskania wyroku śmierci. Sprawa wydawała się bezproblemowa. Wprawdzie obrońca z urzędu jakiego przydzielono Mattowi widział możliwość zakwalifikowania jej jako zabójstwa w afekcie, ale uzyskanie takiej sentencji wymagało współpracy ze strony oskarżonego. Tymczasem ten wciąż milczał jak zaklęty. Jakiekolwiek próby nawiązania z nim kontaktu spełzały na niczym bez względu na to, kto próby te podejmował. W końcu adwokat poddał się. Przyszło mu to dość łatwo, bo w gruncie rzeczy nie był zbyt zainteresowany obroną lokalnego menela za jakiego uchodził Matt. Proces był więc wyjątkowo krótki, co stanowiło pewne rozczarowanie dla rozgorączkowanych sprawą mieszkańców Motha oczekujących długo ciągnącego się i obfitującego w pikantne szczegóły spektaklu. Jednak już po trzech rozprawach ława przysięgłych wydała wyrok śmierci. Matt nie złożył apelacji i osiem lat później zasiadł na krześle elektrycznym. W areszcie, w trakcie procesu, przez cały czas oczekiwania na wykonanie wyroku w celi śmierci, aż do chwili kiedy wydał z siebie ostatnie tchnienie nie wypowiedział już ani jednego słowa.

W międzyczasie emocje mieszkańców opadły i Motha ponownie pogrążyło się w letargu. Na długie lata największymi atrakcjami znów stały się wydarzenia w rodzaju utarczki podchmielonych drwali w jednym z nielicznych barów, kradzież papy przeznaczonej do renowacji dachu kościoła lub przyjazd cyrku objazdowego. Z apatii wyrwał miasteczko dopiero pewien gorący, sierpniowy dzień zakończony śmiercią trzech bogu ducha winnych obywateli. Wszyscy zginęli od złotych kul wystrzelonych z karabinu snajperskiego. Pół roku później w poczekalni jedynej w Motha kliniki skonał tajemniczy przybysz ze zmiażdżoną lewą nogą i rozpłatanym brzuchem. Jego tożsamości nigdy nie udało się ustalić. Zaledwie dwa miesiące później ktoś lub coś wyrwało serce z klatki piersiowej Jane Foster uprzednio pożerając wnętrzności jej kota. Co u diabła stało się nagle z tą tak spokojną i monotonną dotąd mieściną?!

Autor: Tomek Nitka


Komentarze

Brak dodanych komentarzy. Mo¿e czas dodaæ swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj siê, aby móc dodaæ komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani u¿ytkownicy mog± oceniaæ zawarto¶æ strony

Zaloguj siê lub zarejestruj, ¿eby móc zag³osowaæ.

Brak ocen. Mo¿e czas dodaæ swoj±?
Wygenerowano w sekund: 0.02
1,977,769 Unikalnych wizyt